W trakcie studiów zaczęłam podróżować po świecie. Jeździłam do Azji i Afryki po jak najmniejszych kosztach, ale zawsze uprzednio planując. Dużo chodziłam też po górach dlatego postanowiłam sprawdzić się i wyjść na siedmiotysięcznik. Po latach wiem, że była to doskonała szkoła zarządzania.
Wyjazd w góry Pamir był projektem, którego głównym celem było zdobycie szczytu Piku Lenina. Projekt ten miał oczywiście cele szczegółowe takie jak: dotarcie do Kirgizji, dojechanie do Pamiru, dojście do pierwszej bazy itd… Wybrany został także tymczasowy zespół, z którym mieliśmy ten projekt zrealizować. Każdy element tego wyjazdu był dokładnie zaplanowany i przemyślany jednak pewnych rzeczy nie da się zaplanować. Szczególnie gdy jedzie się w tak odległy region i tak wysokie góry. To co można jednak zrobić, to zminimalizować konsekwencje wystąpienia pewnych sytuacji. Teraz już wiem, że jest to zarządzanie ryzykiem! Właśnie w takich dość ekstremalnych sytuacjach uczyłam się na własnej skórze co się stanie jeśli czegoś dobrze nie przemyślę i jak wpłynie to na cały zespół – jakim w końcu była nasza czteroosobowa drużyna.
Wówczas pewne rzeczy robiłam zupełnie intuicyjnie, dzisiaj zrobiłabym listę tego co mogę przewidzieć i oszacowałabym prawdopodobieństwo wystąpienia konkretnych sytuacji. Tworząc listę zadałabym sobie cztery podstawowe pytania:
- co może się stać i dlaczego? (czyli przede wszystkim zidentyfikowała bym ryzyko)
- jakie będą konsekwencje?
- jakie jest prawdopodobieństwo wystąpienia konkretnego ryzyka?
- czy są jakieś czynniki, które mogłyby złagodzić konsekwencje ryzyka, zmniejszyć jego prawdopodobieństwo, lepiej je kontrolować, uniknąć go lub zapobiec? A może warto po prostu je zaakceptować?
Jednym ze zidentyfikowanych przeze mnie ryzyk był wypadek w górach. Znalazłam więc odpowiednią firmę ubezpieczeniową, która zapewniała mi nie tylko leczenie ale nawet transport helikopterem z gór do szpitala. I oczywiście wiedziałam, że nie spowoduje to iż nic mi się nie stanie, miałam jednak pewność, że jeśli dojdzie do nieszczęśliwego wypadku to zminimalizuję jego konsekwencje… nie tylko dla mnie ale także dla mojej rodziny, która będąc w Polsce niewiele mogłaby zrobić (wiedzcie, że dzień pobytu w Kirgiskim szpitalu kosztuje 1000 dolarów).
Jednak jak doświadczenie pokazało nie wszystko można przewidzieć. Po dojechaniu do Biszkeku musieliśmy udać się do ambasady Uzbekistanu po wizę do tego kraju gdyż wracaliśmy samolotem z Taszkentu. Okazało się, jednak, że przed ambasadą była ogromna kolejka chętnych po wizę i tego dnia nie zostaliśmy już przyjęci. Następnego dnia wzięto od nas paszporty jednak zostaliśmy poinformowani, że przez kolejne 3 dni ambasada będzie zamknięta z powodu jakiegoś święta. Tym sposobem straciliśmy kilka cennych dni, które niestety były kluczowe w wychodzeniu na szczyt. Gdy dotarliśmy do pierwszej bazy okazało się, że okienko pogodowe, w które staraliśmy się wstrzelić niestety już się kończy. Po pierwszej nocy aklimatyzacji przyszedł front i spadło bardzo dużo śniegu. Lawiny ze zbocza schodziły bez przerwy, a górę spowiły chmury. Nie było szans na poprawę pogody, a my mieliśmy już wykupione bilety powrotne. Z powodu straty tych kilku dni nie udało nam się zdobyć szczytu, można więc powiedzieć, że nie udało się zrealizować projektu. Ten życiowy i niebezpieczny projekt pokazał, że warto zarządzać ryzykiem w każdym projekcie, na każdym etapie:
- identyfikuj
- mierz
- steruj
- monitoruj i kontroluj ryzyko, jeżeli zależy Ci na ukończeniu projektu z sukcesem.
Oczywiście możecie powiedzieć, że jest to strata czasu, że to demonizowanie i czarnowidztwo… Możecie też założyć, że jak już się coś stanie, to wówczas zaczniecie się martwić, bo nie ma potrzeby robić tego na zapas. Zastanówcie się jednak o ile łatwiej będzie Wam zapanować nad sytuacją gdy będziecie na nią przygotowani. Gdy w zapasie będziecie mieli plan awaryjny (może nawet kilka) to czas Waszej reakcji będzie o wiele krótszy. Co więcej, gdy przewidzicie ryzyka i oszacujecie ich konsekwencje, a tym samym zaplanujecie budżet na ich minimalizację, to nie będziecie w skrajnej sytuacji postawieni pod ścianą. Warto więc, zapamiętać, że zarządzanie ryzykiem na początku projektu zmniejszy ilość Waszego stresu (a także sponsorów projektu) w sytuacji gdy do nich dojdzie.