Kaizen. Każdy z was na pewno przynajmniej kojarzy to określenie. Pozwólcie, że przytoczę najprostszą definicję: Kaizen (jap. Kai – zmiana, Zen – dobrze) jest koncepcją ciągłego doskonalenia, usprawniania, polega na zaangażowaniu wszystkich pracowników organizacji, niezależnie od szczebla, w stałe poszukiwanie pomysłów udoskonalenia wszystkich obszarów organizacji. Proste słowo, prosta definicja. A jak jest z wprowadzeniem w życie w naszych rodzimych firmach? Ośmielę się napisać wprost, używając młodzieżowego określenia: po Januszowemu.
Otóż, wyobraźcie sobie taką sytuację, że wasz szef, pojawia się raz na 6 miesięcy w biurze i wygłasza przemowę, gdzie jednym ze słów klucz jest kaizen. Twierdząc, że cały czas musimy usprawniać procesy, cały czas zwiększać jakość usług, mobilizować siły wewnętrzne do realizacji naszej misji i strategii. Jeżeli słyszycie przemowę pierwszy raz, myślicie: rewelacja! Nareszcie trafiłam/trafiłem do właściwej firmy! Przy drugiej zastanawiacie się co z tej przemowy wyniknęło? Jakie action points’y powstały? Jak te słowa przekuwają się na czyny? Pełni optymizmu podnosicie rękę i zadajecie niewinne pytanie. Po chwili widzicie u starych pracowników uśmieszki, a wasz transparentny szef zmienia barwy od zielonej do purpurowej. Oj chyba niewłaściwe pytanie zadaliście? Otóż nie! Przestańmy udawać, że sloganami zmieniamy siebie, zespół, w którym pracujemy, firmę, dzielnicę, kraj czy świat. Dopóki nie weźmiemy się do pracy i lekko modyfikując powiedzenie kobiety pracującej powiemy: Nie boimy się wyzwań, od kolejnego sprintu zmieniamy podejście do szacowania, od kolejnego dnia każda osoba (nawet w piżamie) wydzwania się na daily lub od następnego dnia naprawdę regularnie piszemy dokumentację i nie wprowadzimy tego w życie na własnym podwórku pilnując siebie nawzajem, będziemy słuchać frazesów biznesmana, który z obowiązku ale z przekonaniem w głosie będzie nas nimi zalewał, ale nie przekuje ich jednocześnie na akcje. Pamiętajcie, kaizen to nie jest jednorazowa akcja, to nie jest jeden task do wykonania. To często małe zmiany, które z czasem przyniosą duże rezultaty. Niemniej musimy być konsekwentni i zacząć od siebie.
A zatem cytując Tomasza Króla „uczmy się na błędach, a najlepiej cudzych”. Nie czekajmy, aż nasz szef zrobi pierwszy krok i na swoim podwórku pokaże Ci co to znaczy kaizen. Ty mu pokaż, miej satysfakcję, że rozumiesz to stosujesz to „pojęcie” lepiej niż on, nawet gdy doceni Cię dopiero jak odejdziesz. Powodzenia!