Przed epidemią koronawirusa wiele osób nie wyobrażało sobie, że mogą pracować zdalnie, a co ważniejsze szefowie wielu firm nie wyobrażali sobie, że mogą pozwolić swoim pracownikom na pracę zdalną. Ale jak to zwykle w życiu bywa, sytuacja na świecie i w Polsce zweryfikowała nasze możliwości i przekonania.
W ciągu kilku dni każdy musiał zmienić swoje przyzwyczajenia, dostosować się do nowych warunków, wymagań i regulacji prawnych. Nie każdy z nas miał odpowiednie warunki do pracy, a pewnie wielu pracodawcom przybyło siwych włosów na myśl o tym, że nie mogą „dopilnować” pracowników. Po kilku miesiącach takiej pracy, wielu z nas nie chce słyszeć o konieczności powrotu do biura, dojazdach, staniu w korkach. Spodobała nam się praca „w piżamach”, w domowych warunkach. Ale są i tacy, którzy przez cały ten okres nadal unikali pracy w domu, a to ze względu na dzieciaki, które też nie chodziły do szkoły, a to ze względu na małe mieszkanie, bądź po prostu nie wyobrażali sobie pracy w domu i nadal chodzili do biura.
Teraz mamy okres, gdy pandemia nadal trwa, niektóre firmy nadal mają biura zamknięte z obawy przed rozprzestrzenianiem się wirusa, inne powoli otwierają dla ograniczonej ilości osób, a inne oddają wynajem powierzchni biurowych i zostają przy pracy zdalnej na stałe. Jedni komentują takie zachowanie mówiąc, że firmy na siłę chcą zaoszczędzić – inni się cieszą. Mnie nasuwa się pytanie: czy my po prostu nie powinniśmy zadać sobie na głos pytania jakie są konsekwencje dla nas i na tej podstawie powiedzieć szefowi czy chcemy pracować zdalnie, czy jednak ma dla nas zarezerwować miejsce w biurze?
Zaczynając od konsekwencji pozytywnych, które zostały zauważone już przed covidem lub pojawiły się w trakcie pandemii w związku z niestabilną sytuacją na rynku pracy to przede wszystkim większe zaangażowanie pracownika w swoje obowiązki, koncentracja na zadaniach i przywiązanie do pracy. Tu koniecznie trzeba zwrócić uwagę na aspekt organizacji pracy w organizacji. Jeżeli był chaotyczny to na pewno w trakcie pracy zdalnej pracownicy przez pierwsze tygodnie gubili się i pewnie dopytywali. Niemniej z drugiej strony kierownik nie miał wyjścia, musiał usprawnić procesy i dostosować sposób organizacji zadań dla swoich podwładnych.
W związku z tym, że dzieciaki krążyły po domu każdy z nas mógł lepiej lub gorzej pogodzić obowiązki domowe z zawodowymi. Pracować w godzinach, w których druga osoba mogła się zaopiekować dziećmi, czy też wyjść na spacer w godzinach, w których normalnie to nie było możliwe. Oczywiście, że jedni wykorzystywali taką elastyczność i ich produktywność spadła, jednak po swoich obserwacjach wiem, że czy to scrum master, czy kierownik w łatwy sposób mógł zweryfikować produktywność i wydajność pracownika.
Oszczędność. Opinie wśród pracowników na ten temat są różne, jedni piszą, że oszczędzają na dojazdach, biletach czy paliwie, inni, że mają większe rachunki za prąd, czy kupują dużo więcej kawy. Jedni i drudzy pewnie mają rację.
W trakcie pandemii pojawiło się wiele informacji odnośnie słabej kondycji gospodarki, zmianie rynku pracownika na pracodawcę i fali zwolnień. To spowodowało, że pracownik stał się bardziej lojalny i jeszcze bardziej przykładał się do swojej pracy.
Pojawiły się trudności z osobami, które po prostu nie umieją samodzielnie planować i organizować swojej pracy. Nie mają doświadczenia w „zarządzaniu sobą w czasie”, nie umieją się skoncentrować a ich determinacja w działaniu, pozostawia wiele do życzenia. Tu mocno pomagały kadry i kierownicy organizując szkolenia, pomagając w organizowaniu pracy lub zwyczajnie prowadząc coachingi. Wygrali zdecydowanie ci, którzy od razu reagowali, gdy słyszeli na stand’upach: wczoraj nic nie zrobiłem, wczoraj miałem zły dzień. Pozostawienie takiej uwagi bez odpowiedniej reakcji skutkowało brakiem realizacji zadań i postępującą agonią i brakiem motywacji u pracownika.
Jako ostatni punkt w tym artykule, na który również zwróciłam uwagę dodam: obniżenie komfortu mieszkania we własnym domu. Czemu akurat ten? Wielu moich współpracowników stwierdziło, że to dla nich ogromny problem, że czują się jakby cały czas byli w pracy. W końcu przemieszczając się zza biurka do łazienki, kuchni czy sypialni pokonują jedynie kilka metrów. Jak o czymś zapomną to szybko na komunikatorze o każdej porze dostaną informację, że szefowi brakuje tego czy innego raportu. Sami nie zawsze, chociażby w związku z sytuacją na rynku chcą i umieją być asertywni. Takie osoby zdecydowanie będą miały problemy w dłuższym okresie trwania ciągłej pracy zdalnej. Jeżeli sami nie umiecie sobie pomóc zwróćcie się do znajomych, rodziny czy szefa. Jestem pewna, że on też nie chce mieć wypalonego pracownika po roku pracy zdalnej.
A jakie są Wasze odczucia? Tęsknicie za biurem, czy praca zdalna za pan brat?